Archiwum marzec 2002


mar 12 2002 blond blog
Komentarze: 0

no to jestem. nie bylo to nawet trodne, jak na moje blond komputerowe znajomosci. siedze w domu,wlasnie skonczylam zajecia na uczelni,a ze wekend byl goracy padam ze zmeczenia. nie wiem jak wy ,ale ja zawsze po godzinach smiechu , dobrej zabawy i nirwanicznego szczescia ,zawsze zostaje dopadnieta przez doliniarskie natroje,ze niby moje zycie to kit.

wlasciwie to wcale tak nie mysle,ale w dni takie jak ten  nic innego mi nie przychodzi do glowy.

 

bartka nie widzialam juz od paru miesiecy. i moze lepiej. jak go nie widze to i nie mysle o nim , nie rozczulam sie nad soba. nie wiem co z tym jest ,ale czy kazdy musi w zyciu przejsc to zalamanie, ten bol rozstania,porzucenia, niespelnionej milosci?szczerze powiedziawszy nie znam osoby ,ktora przez to nie przeszla. co ze mna nie tak? to pytanie bombardowalo mnie i do teraz jeszcze slysze to ech. nie to nie ze mna bylo cos nie tak. to on nawalil.on mnie rzucil. nie zaluje!!!!!oj jak chcialabym powiedziec to z przekonaniem, z sila.nie nie bede sie oszukiwala.jedynym lekarstwem jest inny facet!! a wiec postanowione,jutro ide z aska i reszta grupy do pabu. wypijemy piwko ,zapalimy papieroska i moze sie okaze ,ze inni faceci to wcale nie takie swinie. a' propos papierosow,wciagnelo mnie na calego. jeszcze sie ludze i powtarzam sobie ,ze w kazdej chwili moge to gowno rzucic,ale powoli sama przestaje w to wierzyc.a moze ja wcale nie chce rzucic..tak wlasnie,a koncu jaka przyjemnosc z zycia musze miec nie?

dzisiaj zadzwonil do mnie marcin.znowu ma problemy z laska...kolejna....nowa...czasami sie zastanawiamy ,dlaczego wlasciwie nie mozemy byc razem. marcin to moj przyjaciel. znamy sie jak lyse konie,muwie mu wszystko jak najblizszej przyjaciolce,a moze nawet wiecej,bo wiem ,ze on jest krytyczny do wszystkiego co powiem.nie rozczula sie nade mna,nie mowi ,ze jesstem biedna. daje mi kopniaka w dupe, mowi ,ze mam sie pozbierac i ja tak wlasnie robie.przyjazn damsko-,eska.podobno nie istnieje???!!!!!ciagle mi to powtarza moja mama. zawsze podkresla,ze ktos ucierpi na tej mojej"przyjazni"

na razie jednak wiem ,ze moge na niego liczyc i z pewnoscia nie chce isc z nim do lozka...no raz go pocalowalam,ale co z tego...to bylo po sylwestrze,i mam dobra wymowke...pilam szampana....

alex : :